Moja opowieść o Swamim mogłaby się zawrzeć w jednym zdaniu: „ On jest dla mnie wszystkim”.
Wszystko co mam, mam od Niego, to kim jestem zawdzięczam Jemu. On daje mi wszystko i troszczy się o mnie jak matka o swoje ukochane dziecko. To, że wyłowił mnie w tej „dżungli ludzkości”- jak mówił poeta, jest największym moim szczęściem i skarbem….
błagałam Go kiedyś we śnie: -„Swami proszę, proszę weź mnie ze sobą, zabierz mnie stąd”. Moja prośba wypływała z głębi mojego serca….. - „Nie mogę”- odpowiedział. Ale na satsangu w listopadzie 2008r. zapytałam czy przyjdzie po mnie gdy będę umierać – powiedział „módl się, Bóg przyjdzie po ciebie”.
Kiedyś chciałam się pokłonić do Jego stóp, On mnie powstrzymał i powiedział: - "Jeżeli chcesz dotknąć stóp Guru musisz napisać 1000 razy mantrę – OM NAMO BHAGAWATE VASUDEVAYA" - Pisałyśmy z koleżanką od godz. 22.00 do 4 w nocy. Na drugi dzień był abishekam, Swami wychylił się zza zasłonki … woła mnie….. serce mi się otwiera i wiem, że On wie, że napisałyśmy….
Podczas następnej wizyty mówimy Mu –Swami napisałyśmy 1000 razy OM NAMO BHAGAWATE….
On spojrzał na nas, uśmiechnął się i powiedział: - „Co ???? 1000 razy??? Musicie napisać 100 tysięcy razy!!! cha, cha, cha..." i odszedł pozostawiając nas w lekkim… oszołomieniu. Oczywiście pozwolił nam później dotknąć swoich stóp. - Lajjavati
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz