Swami Vishwananda lubi odwiedzać miejsca kultu. Pewnego dnia pojechaliśmy z wizytą do Najświętszej Panny z Liesse we Francji, Czarna Madonna - Matka Boga. Wielu wielkich oddało Jej swój hołd w tym kościele m.in. Joanna d'Arc. W kościele Swami Vishwananda powiedział do mnie:
-"Przyjemna energia w tym kościele".
-"Jest półmrok i ledwie widać jakieś światło, jedyne co dostrzegam, to wysoko Figurkę Najświętszej Panny z Liesse" odpowiedziałem.
Uklęknęliśmy i pomodliliśmy się przed figurką.
W drodze powrotnej, w przejściu leżały małe broszury. Swami nabył jedną i zaczął czytać na głos historie. Czytał je podczas wychodzenia z kościoła.
-"Zobacz, piekarnia, może kupilibyśmy sobie coś do jedzenia" powiedział.
-"Z największą przyjemnością, śniadanie było dawno, a obiadu nie jedliśmy" odpowiedziałem.
Po wejściu do piekarni Swami nadal czytał historie Najświętszej Panny z Liesse. Sprzedawczyni była bardzo zajęta obsługiwaniem nas, gdy nagle Swami zauważył na głos: "patrz, co oni napisali: W czasie Rewolucji Francuskiej spalono figurkę w piecu w piekarni". Po czym zwrócił sie do sprzedawczyni:
-"Czy to w piecu tej piekarni została spalona cudowna figurka?"
-"Hm, tak. To był mój pra-pra-pradziadek" -odparła zawstydzona sprzedawczyni.
Swami zapłacił i wyszliśmy z piekarni.
-"Powiedz mi proszę, czy istnieje coś takiego jak karma rodziny, narodu czy nacji? spytałem.
-"Oczywiście że tak, może ciążyć ona na kolejnych pokoleniach" odpowiedział.
-"I Ty właśnie za jednym zamachem usunąłeś karmę tej rodziny?".
Swami Vishwananda pokiwał głową, gdy właśnie zbliżaliśmy sie do samochodu z naszymi małymi bułeczkami ze szpinakiem.
wtorek, 28 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz