W podróż na Seszele zabrałem książkę Joganandy "Autobiografia Jogina". Albo moja żona, albo ja czytaliśmy ją na głos, gdy jedno z nas bawiło sie z naszym synem Romeo na plaży. Odkrywając ten cudowny świat duchowości i Boskiej Miłości, tęskniłem za spotkaniem na tej planecie takiego Mistrza. Po powrocie do Europy, odwiedziłem duchowy ośrodek, założony przez jednego z uczniów Joganandy w Asyżu. Nie wystarczyło mi to jednak. Przeglądałem w internecie strony żyjących na ziemi Mistrzów. Dopiero po kilku kolejnych latach w końcu odnalazłem swojego prawdziwego duchowego Mistrza. Swami Vishwananda w tamtym czasie mieszkał jeszcze z rodzicami na Mauritiusie.
W Jego pokoju, w którym dorastał, w Quatrre-Bornes, wizerunki różnych świętych pokrywają całą ścianę. Na półkach stoją figurki rożnych świętych. Każdy przedmiot pokrywa Wibuti (święty popiół), który odwiedzający jak i rodzice na początku pomylili z kurzem. Warstwa jego jest czasami tak gruba, ze głowa Murti (figurki) ledwo wystaje spod góry popiołu.
Na Mauritiusie Swami Vishwananda miał najpierw wybudowaną małą świątynię na ziemi rodziców - za ich zgodą, gdzie co tydzień śpiewają badżany. Z czasem, w ogrodzie przy domu znajomych, wybudował pierwszy Aszram - dzięki ich szczodrości. Jest tam mała kapliczka wypełniona figurkami Świętej Dziewicy Maryi. Figurki Matki Boskiej zostały przywiezione z wielu miejsc pielgrzymek w Europie: Lourdes, Medjegorje, Pontmain, Loretto, Rzymu, Pelvoisin i Fatimy.
czwartek, 30 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz