Pewnego dnia 2005 w Aszramie na Mauritiusie mogłam się na własne oczy przekonać, skąd pochodzi Wibuti.
Swami Vishwananda zapowiedział:
-"Dzisiaj muszę przygotować trochę Wibuti. Potrzebuję go sporo!"
Po czym udał się do swojej sypialni i usiadł na prześcieradle ubrany w lunghi (hinduski strój). Włączył na Hi fi badżan "Om Namah Shivaya". A my w sąsiednim pokoju, również śpiewaliśmy przez kolejne 40 min. "Om Namah Shivaya".
Zawołała nas Yogeshini, która stała pod drzwiami. Na korytarzu silnie pachniało pięknym zapachem Wibuti. Gdy weszliśmy do pokoju zapach był jeszcze intensywniejszy. Panowała iście Boska Atmosfera. Swami Vishwananda był cały pokryty emanującym z Niego białym popiołem. Swami był nim pokryty od stop do głów! Złapaliśmy za cztery rogi prześcieradło i znieśliśmy na dół, aby poprzesypywać popiół w małe saszetki. Mieliśmy około 25kg Wibuti i napełniliśmy nim w przybliżeniu 7000 saszetek. Zostały one rozdane wszystkim podczas Darszanu.
Jakiś czas potem powiedziałam do Swamiego:
-"Jestem przyzwyczajona oglądać Ciebie w kolorze brązowym. Nie mogłam Cię wcale rozpoznać. Nie jestem rasistką, ale wolę Cię w brązach. Skąd sie bierze Wibuti? Jak ono się pojawia?"
-"To jest światło płynące z mojego ciała, które transformuje się w Wibuti. Dawniej pozwalałem ludziom patrzeć, ale obecnie światło jest zbyt jasne i wypaliłoby wam wzrok" wyjaśnił Swami Vishwananda.
środa, 29 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz