W Pasadenie, podczas podróży Swamiego Vishwanandy po USA, w grudniu 2006 roku na Kongresie Jedności Swami poprowadził wykład o mudrach. Duża sala z balkonem mogła pomieścić do trzech tysięcy osób.
Swami Vishwananda usiadł na wielkiej scenie, a na sali siedziało porozrzucanych w różnych miejscach jakieś sto osób.
Swami zaczął z ciepłem mówić o duchowości. Następnie zademonstrował mudry objaśniając ich znaczenie i przypisane do każdej z nich mantry. Przede mną jakieś młode dziewczyny, które nieuważnie słuchały wykładu zaczęły flirować z chłopakiem siedzącym obok. Potem pojawiło się na sali kilka osób, ale nie zostały, najwyraźniej licząc na coś bardziej spektakularnego. W sali wiał przeszywająco chłodny powiew i jakieś trzydzieści osób wyszło z niej.
Było mi tak żal mojego Guruji, który musiał znosić te pustki na sali i chłodną publiczność.
Po zakończeniu wykładu, przeszliśmy do lobby, gdzie kilku z pozostałych jeszcze słuchaczy chciało porozmawiać ze Swamim Vishwanandą. Swami rozmawiał z każdym z nich nie spiesząc się. Pomyślałem, żeby zaproponować Mu na rozgrzanie herbatę, ale dał mi do zrozumienia, że herbata może poczekać.
Na zewnątrz budynku wiał ostry wiatr, a Swami Vishwananda miał na sobie jedynie swoją tunikę i sandały z bosymi stopami. Zastanawiałem się, jak On dał radę rozmawiać z każdym bez zwracania uwagi na przeszywający do szpiku kości chłód. Wtedy przypomniałem sobie słowa, jakie do mnie wypowiedział w czasie lotu do USA:
"Maja jest bardzo silna i podstępna, potykają się o nią nawet niektórzy guru. Bogactwo, zaszczyty, sława i przyjemności materialne potrafią omamić niektórych z nich. Najlepszy sposób na to, żeby nie dać sie złapać w sieć iluzji, to być pokornym i ignorować ją".
Mogłem doświadczyć sam sposobu, w jaki Swami Vishwananda ignoruje maję. Odsunął On potrzeby osobiste na bok i skoncentrował się na potrzebach innych ludzi i na tym, co było w tym momencie ważne dla nich.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz